Mój kwiecień

Kwietniowe dni upłynęły mi przede wszystkim na pstrykaniu, a to za sprawą Anetowego polowania, o którym zresztą już wspominałam.

Przysłowie o kwietniu się sprawdziło, bo przywitał nas słońcem, a żegna deszczem, mrozy (!) też zaprosił.

1

Wreszcie założyłam moje super hiper nowe balerinksy i wybaczyłam im małe odciski. Ostatecznie nie ma butów, które by mi przy pierwszym poznaniu nie sprawiły trochę bólu. Ale czego miłość nie wybaczy, zaraz po kubkach, to buty z całej garderoby uwielbiam najbardziej. Typowa kobita.

2

Szukałam idealnego świątecznego kubka i odnalazłam go w Tkmaxx. To była szybka piłka. Weszłam, zobaczyłam go na półce, złapałam za ucho, podeszłam do kasy, zapłaciłam, wyszłam. Easy.

3

Moje polowanie na wiosnę otoczyłam zielonymi kolorami. Jakoś polubiłam ten odcień, kojarzy mi się ze świeżością, spokojem, wyciszeniem. Żadne to odkrywcze spostrzeżenie, ale do tej pory go nie zauważałam, zielonego mam na myśli.

4

Pączki z dziurką. Pewnie powinnam po nich zaświecić, ale kto by się przejmował skoro to tylko od święta. Wielkanocne donuty biedronkowe skradły mój żołądek, nadziane waniliowym kremem idealnie pasowały do południowej kawy. W sumie to chyba dobrze, że pokazały się tylko sezonowo.

5

Spędziłam w domu całkiem długi czas, to prawdopodobnie (sama się okłamuję, bo na pewno) ostatnia możliwość, aby przerwa świąteczna trwała niemal dwa tygodnie. Odpowiednio ułożony plan, jeszcze bez stałej pracy i można tylko napawać się ostatnimi podrygami młodzieńczej wolności. A stoję na jej progu już tylko jedną nogą. Maj przynosi mi same zawodowe niespodzianki, wiele spotkań rekrutacyjnych i oby było (tfu tfu) co świętować.

6

Święta, święta i po świętach. Jak przy okazji każdego spotkania z moimi siostrzenicami, zakochałam się już chyba po raz milionowy. Przebywanie z nimi przez kilka godzin napełnia takimi niezliczonymi ilościami miłości i rozczulenia, że można by potem obdarować całą bandę gburasów i zaczęli by się przytulać.

7

Skoro wiosna to i mnóstwo kwiatów. Czym innym można by ją kusić, żeby została na dłużej.

8

9

Coś czuję, że w wakacje będę pierwszą ciotką ochotniczką do zabawy w domek. Mają tam w końcu kuchenkę i inne bajery.

10

To koniec kwietnia. A on nie był taki zły. Momentami nawet całkiem fajny.

Jeśli czegoś się nauczyłam (uczę) to uwierzenia w swoje możliwości. O mały włos nie poddałam się na starcie i nie rzuciłam w kąt swojego z trudem skleconego CV w języku angielskim (kto by pomyślał, że to może być ciężkie), pozbawiając się przy tym szansy na nowe doświadczenia. Z każdym kolejnym etapem rekrutacji było tak samo, po skończonych testach myślałam, że dałam plamę na całego i narobiłam tylko wstydu, żeby potem dostać wiadomości zwrotne z zaproszeniem do kolejnych zadań.

Jeśli coś sprawiło mi wyjątkową radość to wszystkie spotkania z bliskimi i przyjaciółmi, czekoladowiec mojej siostry i nowa sukienka (czarna oczywiście, jak kilkanaście innych). Wyjście do platynowej dywizji i przesyłka od Nescafe. Fajne były też szare włosy, niestety już się zmyły. 😦

Jeśli coś mnie zasmuciło to konieczność obniżenia mojej oceny serialu Girls, brak napisów do końcowych odcinków New girl i uszczerbienie w całkiem młodym kubku. No i deszcz, bo mi pobrudził okna, które dopiero co przejrzały na oczy.

Jeśli czegoś oczekuję od maja, to dużo siły i wytrwałości, z resztą poradzę sobie sama.

6 uwag do wpisu “Mój kwiecień

  1. Och, szare włosy, na które brak mi odwagi… Albo takie różowe. Chociaż pewnie by nie złapały na moich ciemny blond włosach. Bardzo pozytywny wbrew pozorom był ten Twój kwiecień 🙂 I przesyłam wirtualnie dużo siły i wytrwałości!

    Polubienie

    1. Też się cykałam, dlatego polegało to tylko na kilkudniowym wyparciu żółtego z mojego blondu, ale aż się boję, co musiałyby przejść Twoje włosy, żeby je do tego stopnia rozjaśnić. 😦

      Polubienie

      1. Masz rację, jedyna rzecz, która mnie w tym odstrasza. Bo już raz zniszczyłam sobie włosy rozjaśnianiem i powiem Ci, że nigdy więcej słomkowo-rudego-czerwonego koloru na głowie 🙈

        Polubienie

Dodaj komentarz